Nie ma się co oszukiwać – niska emisja to główny problem w wieku miastach i miasteczkach, a emitowane wskutek spalania odpadów węglowych oraz mokrego drewna w bezklasowych piecach zanieczyszczenia stale trują nasze społeczeństwo. Z jednej strony nie ma się czemu dziwić, gdyż przeciętny Polak zarabia zbyt mało, aby mógł korzystać z drogiego gazu czy pozwolić sobie na generalny remont z uwzględnieniem wymiany okien i termoizolacji budynków wznoszonych kilka dekad temu. Palenie węglem i drewnem jest bardzo uciążliwe i nikt przy zdrowych zmysłach nie wybiera takiego sposobu ogrzewania, jeżeli ma inną alternatywę, ale niestety niska zamożność społeczeństwa oraz brak świadomości ekologicznej robią swoje.
Nadal mało mówi się także o mieszkańcach polskiej wsi, gdzie niemal 100% gospodarstw opalanych jest starymi piecami, węglem oraz mokrym drewnem zbieranym na bieżąco w okolicznych lasach, oraz kupowanymi za niewielkie pieniądze odpadami tartacznymi czy sklejką kupowaną po znajomości u producentów mebli. Tutaj powodem niskiej emisji jest nie tylko bieda, ale także przyzwyczajenia i brak zachęty do zmiany światopoglądu zakładającego, że ekologia to wymysł, a nie konieczność.
Opalane paliwem stałym i posiadający zły stan techniczny domy prywatne, kamienice i lokale czynszowe, a nawet budynki samorządowe co roku zatruwają powietrze pyłami PM10 oraz PM2,5, tlenkami siarki, benzo(a)pirenem, dioksynami oraz szeregiem innych rakotwórczych związków i władza zdaje się tego nie zauważać. Chcemy rządzić w Europie, a nikt nie wpadł na pomysł, aby wspólnie z władzami przygranicznych miast zacząć współdziałać i naśladować, chociażby Słowaków w ich dążeniu do poprawy jakości powietrza, które może nie jest tam idealnie czyste, ale nadal daleko mu do tragicznych polskich standardów.